10.05.2014

Blizna Czwarta

Jest druga nad ranem, a ja co ? Nadal nie śpię, no świetnie... Jestem już tym zmęczona. Tymi wymiotami, dietą i ćwiczeniami, ale to daje mi zapomnieć... skupić się na czymś. Mieć kontrole nad własnym życiem. W końcu mogę mieć kontrole nad sobą, kiedy mam kontrole nad jedzeniem to też i nad swoim ciałem, a to  daje mi jakieś minimalne poczucie władzy nad sobą i poczucie bezpieczeństwa. Chociaż nie... wróć! Ja nigdy nie czułam, nie czuję i nie będę czuła się bezpieczna.
Nie mogę znieść tej cholernej ciszy! Dookoła mnie nikogo nie ma... ON mówił bym zawsze zadzwoniła gdy jest źle, a on przyjdzie i mi pomoże, ale ja nie nie potrafię poprosić kogoś o pomoc. Nie jestem w stanie, najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie tego zrobić.
Jak co noc dostałam, sms'a "Dobranoc kwiatuszku". Czułam wypełniającą mnie złość. Nie zasługuje na to, do cholery jasnej! Niech się ode mnie odpieprzą, od mojego (nie) życia i mojego (nie) ciała... Tylko ich skrzywdzę tak jak siebie.... Ja wiem, że jestem chuda. Naprawdę. Ja to widzę. Widzę te chude ramiona, ręce, nogi... Ale mimo to wyglądam tak jak kobieta powinna. Wcięcie w tali, biust... i co mi niby to szczęścia potrzebne? Nie wiem. Nie jestem szczęśliwa i nie zamierzam przestać się odchudzać. Mimo swojej "idealnej" jak to mówią figury, nie odpowiada mi ona. Boje się przytyć. Boję się jeść. Co jeśli jutro nagle przytyję ? Co jeśli do tego dojdzie ?!



~*~ 
Ubrałam się i wyszłam na dwór, żeby jak zwykle pobiegać przed kąpielom i snem. Te pół godziny daje mi wolność. Mogę spalić trochę jedzenia, które zjadłam. Pewnie mi nikt nie wierzy, że jem albo, że po jedzeniu zmuszam się od razu do wymiotów. Nie prawda. Czasem przygotuje sobie jakiś "posiłek", ale nawet po tak minimalnych porcjach czuję się ciężko.
Potrafię sobie mierzyć wielkość truskawek nawet. Pokroić jedną na dwadzieścia kawałków.. uwierzcie da się.

~*~ 
Po skończonym "maratonie" wróciłam do domu. Wiedziałam, że muszę się zaważyć i sprawdzić czy nie przytyłam przez to kaloryczne owoce, a dokładniej mówiąc właśnie truskawki.  Kiedyś je ubóstwiałam, ale teraz ich sam widok mnie obrzydza.
Rozebrałam się do bielizny i weszła na to okropne urządzenie. Z przerażeniem spojrzałam na ekran... nie wiem jakim cudem, ale chyba przytyłam. W sumie to sama nie wiem. W głowie kręciło mi się, a podświadomie jakbym słyszała głosy wszystkich osób, które ze mnie szydzą.
Tą męczarnię przerwał telefon. To znowu ten kretyn dzwoni...
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?-usłyszałam ten kojący głos ze słuchawki. Biała od niego taka troska, na którą ja nie zasługuję.
-Tak, wszystko okey..-mruknęłam w odpowiedzi.
-Wiesz, martwię się o Ciebie...ostatnio nie wyglądasz za dobrze, ale o tym porozmawiamy jak przyjdę, dobrze?
-Yhym-kolejne mruknięcie. On powoli zaczynał się domyślać stanów ogarniających mój organizm. Miałam mu ochotę powiedzieć by się odwalił, ale tego nie zrobiłam... Mimo wszystko on mi pomagał, a ja go raniłam... Muszę dojść do perfekcji! Jeśli całkowicie zapanuje nad swoją wagą czyli ciałem i odżywianiem, to nad emocjami też będę w stanie...

2 komentarze:

  1. Jestem zainteresowana dalszym czytaniem "Blizn ''
    Nie skomentuję Ci rozdziałów bo nie mam na to siły, ale powiem, że pomysł był strzałem w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń

Mari Krytyczna Biel