23.05.2014

Blizna Ósma

Ścierwo, szmata, przeklęta idiotka nienadająca się do niczego. Zrezygnuj z marzeń. Zrezygnuj z nauki. Zrezygnuj z przyjaźni i miłości. Zrezygnuj z życia. Nie masz i tak po co istnieć, nie masz tak naprawdę nic.
Nie dobrze mi. Źle się czuję, a nawet bardzo źle. Idę na to cholerne spotkanie i po chwili czekam  spokojnie w parku na Saskiej.
Luźny klimat. Za luźny i tak każdy wie, że to na pokaz. Wszystko jest na pokaz...
-Sorry, że musiałaś czekać-usłyszałam głos jednego z tych chłopaków. Nawet nie wiem jak mają na imię, a umówiłam się z nimi na spotkanie. Idiotyzm totalny, ale jestem idiotką, więc nie ma co się dziwić.
-Nie szkodzi-mruknęłam cicho, przymrużając powieki. Jest prześliczna pogoda. Ciepło, słonecznie i na dodatek ten przyjemny wiatr, ale ja nie jestem szczęśliwa. Boli mnie brzuch, aż wręcz skręca mnie z bólu, a nie brałam żadnych leków. Nic, bo nie daj boże jeszcze od tego gówna przytyję. Po za tym nie ufam tym "wynalazkom" ludzkości. Panicznie się też boję, mam złe przeżycia związane z tym.
Nie ma na czym testować, bo nie można na pacjentach, a na zwierzętach jest to nieetyczne, więc a mnie testowano. Świetnie, nie ?
Poczułam lekkie szarpnięcie wybudzające mnie z transu. Spojrzałam na chłopaków pytająco, kiedy nagle zaczęli mnie ciągnąć.
Chciałam się stawiać, ale miałam dziwne przeczucie, że pokażą mi coś niezwykłego, że zdarzy się coś chorego i nieoczekiwanego. Ale w sumie to całe moje życie, łącznie ze mną jest chore....


~*~
Staliśmy przed jakimś fortem. Spodobało mi się to miejsce, ale w przypływie chwili napełniłam się lękiem. Co teraz ? Co zrobią ?
Uspokój się debilko i tak nikt się do Ciebie nie dotknie, nie zrobi krzywdy. Pasożyty nikogo nie obchodzą!
Zaburczało mi w brzuchu. Skrzywiłam się na ten dźwięk, jednocześnie martwiąc się, że oni to usłyszeli. Warknęłam pod nosem jakieś przekleństwo i niestety tych dwóch idiotów, to usłyszało.
Jeden z nich uśmiechnął się pogardliwe, a drugi w miarę życzliwie. Ten życzliwy zaprosił mnie do środka gestem ręki, otwierając najpierw niewielkie drzwiczki.
Weszłam pierwsza do środka i nieźle się zdziwiłam kiedy ujrzałam przed sobą, zróżnicowaną grupę młodych ludzi.
W różnym wieku jak widać. Rozmawiali ze sobą, a inni spali. Oprócz tego widziałam też pełno opakowań po używkach. Wiedziałam, że towarzystwo jest w dosyć "ciekawe" układy zamieszane. Jednak ciągnęło mnie coś do nich. Może to przez ból ? Może oni mają coś dać, czy sprzedać po czym ie czułabym głodu i bólu, ale z szybkim działaniem.
Jedna dziewczyna była tak samo chudziutka jak ja, ale ja mimo wszystko czułam się gruba. Spojrzała na mnie o dziwo z aprobatą, a raczej na moją figurę. Już wiem, ma takie same zaburzenia odżywiania jak ja, ale na jej rękach oprócz blizn spotkałam się też z nakłuciami. Oprócz zaburzeń odżywiania, to jeszcze narkomanka....
-Po co mnie to przytargaliście ?-spytałam i po chwili dodałam- Raczej do towarzystwa nie pasuje, a mimo wszystko nie mam ochoty płacić za...-chciałam dokończyć, ale jeden z nich mi przerwał.
-Nie musisz za nic płacić, akurat po cholerę nam forsa. Jak na razie jest towaru pod dostatkiem-mruknął chłopak. Mimo wszystko znowu zmrużyłam powieki, zastanawiając się czy uciec stąd, czy nie ?
Nadal bolało, a kiedy otworzyłam oczy to obraz mi się zamazał. Czyli i tak sama nie wrócę do domu... Biorąc pod uwagę, że nie jadłam normalnego posiłku od dwóch dni, ale czytałam , że od kody nie chce się jeść ani nie odczuwa się bólu, to samo po wszystkich substancjach pochodnych od morfiny, włącznie z samą majką, ale ja chciałabym mieć tylko kontrolę nad swoim żywieniem, a nie ćpać, ale czy da się wytrzymać to psychicznie ? Nie mam siły ciągle się powstrzymywać, a jak już cokolwiek zjem to rzygać.
-Boli Cię coś ?-spytał drugi z nich. Skrzywiłam się jeszcze bardziej na to stwierdzenie. Tak, bolało jak cholera, ale nie mogę się przewrócić. Dam kurna radę...
-Pomóc ?-spytał jeszcze raz, biorąc ampułkę. Nie wiedziałam jakie on ma w tym gówno.
Wziąć czy nie brać ?

16.05.2014

Blizna Siódma

Daj mi zniknąć, daj mi odejść, daj mi żyć~
Kim jestem ? Sama nie wiem, szukam odpowiedzi na to pytanie, ale nie mogę znaleźć. Nie jestem człowiekiem, nie czuję się nim. Zwierząt nie chcę obrażać swoją osobą, ale nie można mnie oswoić. Wszyscy załamują ręce, widząc jak chudnę, ale przecież i tak już nie mają na to wpływu. Kiedyś mieli, kiedyś mogli przestać krzywdzić... ale nie przestali.
Taki już jest żałosny ten gatunek ludzki. Jednak ja jestem od nich gorsza. Izoluje się od świata, przesiaduje na cmentarzach, bo przecież jestem martwa. Codziennie umieram i codziennie odradzam się, wraz ze wschodem słońca. Nienawidzę tego. Nie mogę spać po nocach, mam przywidzenia. Wymiotuje, trenuje, przestrzegam diety, czytam, uczę się i zamykam we własnym świecie, we własnych przemyśleniach.
Chce umrzeć, chce żyć i co zrobić ?
Dajcie mi uciec, nie trzymajcie mnie na siłę w tym świcie, do którego ja nie należę. Dajcie mi uciec do swojego świata raz na zawsze. Mogę was tam zabrać, ale stamtąd nie ma już odwrotu...

~*~
Kolejna bezsenna noc. Wyciągam rękę i dotykam nią swojego lęku. Boli jak cholera. Boli mnie brzuch, jestem głodna, jestem na lekach, jestem zmęczona.
Jestem silna....

~*~
Wstałam, a może raczej nie... I tak nie spałam, więc jak mogłam wstać. Kołysałam się w nocy, w objęciach lęku, w objęciach swoich myśli, w swoim dzienniku.
Kiedyś kochałam żyć z nadzieją, że będzie lepiej. Kochałam gotować, walczyć, pływać, modlić się o lepsze jutro, pomagać, a teraz ? Nie mam na to nawet już siły, ale zostały mi trzy rzeczy :
1. Nadzieja na lepsze jutro.
2. Postanowienia i pomoc innym.
3.Marzenia.....

~*~
Idę na Saską Kępę, na spotkanie. Nie wiem co się stanie, nie wiem co się wydarzy i to mnie jeszcze bardziej fascynuje i przyciąga. Przedawkowałam rano z lekami, ale nie boli. Dzięki temu nic mnie już nie boli i jest świetnie. Uśmiecham się do innych pogodnie, z nutą pogardy, złośliwości i zaczepności... a to i tak jest tylko maska.
Cóż taki los. Takie życie..

15.05.2014

Blizna Szósta

Dziwni są Ci ludzie. Chcę ich unikać, a oni  co? Sami do mnie podchodzą, a później cierpią.... uciekam od nich, by nie ranić ani siebie, ani ich. Jednak oni są na tyle bezmyślni, że tego nie rozumieją. Ja też ich nie rozumiem. Zaintrygowało mnie pojawienie się tych dwóch chłopaków. Mierzyli mnie odmiennymi spojrzeniami. Jeden z nich wyglądał na spokojnego i życzliwego, a drugi wprost przeciwnie. Gdyby dałoby się zabić kogoś spojrzeniem, to już bym zginęła. Czego oni chcieli ? Kim są?
Takie pytania co chwila mi się nasuwały, a wraz z nimi równie dziwne myśli.
Kim ja jestem ? Czemu się przejmujesz ludźmi? Daj sobie spokój, skup się na czymś innym, daj sobie spokój. Tylko krzywdzisz innych, kretynko! Skończ....
Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś głos. Zwróciłam głowę w stronę tych chłopaków. Dopiero teraz coś zauważyłam. Nie byli normalnymi ludźmi, to widać. A może to ja jestem nienormalna ? Sama nie wiem, już nic nie wiem. Chyba ogłupiałam już do końca. Co jeśli to nie ja jestem nienormalna, ale świat wokół mnie jest chory ? Za dużo myśli... za dużo bólu.
-Kim jesteś?-usłyszałam pytanie. Jak to kim jestem? Co ? Sama nie wiem kim jestem.... Jestem potworem, obrzydliwym, brzydkim demonem krzywdzącym innych ludzi... Nienawidzę siebie. Nienawidzę swojego ciała, nienawidzę swojego charakteru. Ty głupia kretynko, rozum w końcu, że nic nie znaczysz i to twoje odchudzanie nic nie da! Idiotko siedzisz w tym od roku i co ? Schudłaś i nadal jesteś potworem! Postaraj się bardziej.... Ale jak ?
-Może odpowiesz na pytanie. Wiesz kultura tego nakazuje-mruknął drugi chłopak. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że próbowali się ze mną porozumieć. Nic do mnie nie docierało, nie mam siły na to by myśleć...
-Kim jestem ? Nie wiem-odpowiedziałam spokojnie, biorąc łyk kawy. Spojrzeli na mnie jeszcze raz, a później na siebie.
-Masz problemy ?
-Może, a co książkę piszesz ?


~*~
Nie wiem jak ani kiedy, ale umówiłam się z nimi jutro o tej samej porze na Saskiej Kępie. Mają mi coś pokazać i chyba naprawdę pójdę... Boję się, ale też i nie. Chce iść, jednak coś mnie powstrzymuje. Zwariowałaś idiotko, już naprawdę zwariowałaś... Weź się w garść, miałaś w końcu chudnąć, ale ten cholerny żołądek daje o sobie ciągle znać i boli z głodu. Musze jakoś oszukać organizm, to może tym razem ocet ?

~*~
Wypiłam całą butelkę octu i udało się. Co prawda, prawie zwymiotowałam przez ten obrzydliwy posmak, ale dałam radę. Jest koło 15, a mi niezbyt śpieszy się do domu. Nie chcę tam wracać...

~*~

Boję się. Naprawdę się boję... zmusili mnie do jedzenia i mi niedobrze. Nie dam rady, a matka i reszta moich "przyjaciół" i nawet ON mnie powstrzymuje przed wymiotami. Czemu ? Dlaczego chcą bym cierpiała i czemu mi to robią? Dlaczego ja płaczę ? Dlaczego czuję się winna ich łez ? Czemu serce mi się kraja gdy widzę jak moja "mama"-osoba, która mnie skrzywdziła teraz załamuje ręcę i płacze? Czuję się jak głupia, gruba szmata...

13.05.2014

Blizna Piąta

Czuję się okropnie. Wszystko mnie boli i nie mam już siły z tym walczyć. Wcześniej brałam środki przeciwbólowe, jednak teraz już przestały na mnie działać. Świetnie, no nie ? Znowu siedzę przed lustrem i czekam, a na co ? Sama nie wiem, po prostu czekam patrząc dalej na siebie. Przeglądam swoje odbicie i czuję obrzydzenie. Większość ludzi postrzega mnie jako silną, młodą i chamską dziewczynę w zasadzie to już kobietę, ale prawda jest zupełnie inna. Pod tą maską siedzi mała, przerażona dziewczyna przeglądająca swoje odbicie w lustrze, jednak ona nie widzi swojego odbicia. Widzi potwora z psychopatycznym uśmiechem. Potwora, który krzywdzi wszystkich, których kocha. Spoglądam jeszcze raz z niecierpliwością na zegarek. Jest dziesiąta. Powinnam być w szkole... wiem, że powinnam, ale nie miałam siły po wczorajszym dniu, a zasadzie dzisiejszej nocy. Zmusiłam się do zjedzenia truskawek, które niegdyś ubóstwiałam. Nie wytrzymałam czułam, że przytyję i miałam po części rację. Mimo wszystko to zawsze niepotrzebne dekagramy, które mogą przerodzić się w kilogramy. Dostałam od kogoś wiadomość...
Spojrzałam z niepokojem na ekran i zobaczyłam, że dostałam wiadomość od w zasadzie mojego "chłopaka" chociaż nie wiem czy mogę go nim nazwać? Czy mam do tego prawo, będąc taką zdzirą i suką ? No chyba nie... On nie zasługuje na kogoś takiego jak ja, ale mniejsza z tym. Spojrzałam na ekran, na którym wyraźnie pisało, że coś mu wypadło i teraz się nie spotkamy. Westchnęłam cicho... nie chciałam nic sobie robić. Nie chciałam znowu się ciąć, wymiotować, trenować, odliczać ile mogę zjeść, a ile nie. Po prostu nie miałam na to siły. Byłam od szóstej już ubrana, więc wystarczyło jedynie założyć glany i wyjść na dwór. Tak też więc zrobiłam.


~*~
Od jakiejś godziny szlajam się po mieście nie wiedząc co ze sobą zrobić. Brzuch mnie bolał jak cholera to samo głowa, jeszcze na dodatek byłam głodna, ale udawało mi się jak na razie dzielnie powstrzymywać przed skonsumowaniem czegoś. Ludzie patrzyli na mnie jak na nieudacznika i mieli rację. Jestem nieudacznikiem.... ja już przegrałam walkę o życie.
Policja przeszła obok mnie i nawet się o nic nie spytali. Spojrzeli na mnie dając mi do zrozumienia, że dla mnie nie ma już ratunku. Nie wierzą w to i jak w sumie też nie, ale dzięki swojej diecie próbuje. Może się uda ? A co jeśli nie ? Co jeśli nie wytrzymam ? Nawet nie chcę tak myśleć.
Weszłam do jakiejś pobliskiej kawiarni i zamówiłam late. Sama nie wiedziałam po co ? I tak to nic nie da... kiedyś kochałam kawę. Mogłam ją pic litrami, ale teraz boję się, że nawet od niej mogę utyć.
Obok mnie przysiadło się dwóch chłopaków. Wyglądali dosyć specyficznie jak na mój gust. Coś było na rzeczy, tylko nie wiem co. Nie pytałam, spojrzałam tylko na nich przelotnie, ale nadal nic nie mówiłam.
Nie lubię ludzi, a siebie nienawidzę. Nie chcę utrzymywać z nikim kontaktów.
Po dziesięciu minutach otrzymałam swoje zamówienie i tym samym ocknęłam się trochę ze swojego świata.
Nadal siedzieli przy mnie. Jeden z nich patrzył na mnie z pogardą, a drugi uśmiechał się przyjaźnie.

10.05.2014

Blizna Czwarta

Jest druga nad ranem, a ja co ? Nadal nie śpię, no świetnie... Jestem już tym zmęczona. Tymi wymiotami, dietą i ćwiczeniami, ale to daje mi zapomnieć... skupić się na czymś. Mieć kontrole nad własnym życiem. W końcu mogę mieć kontrole nad sobą, kiedy mam kontrole nad jedzeniem to też i nad swoim ciałem, a to  daje mi jakieś minimalne poczucie władzy nad sobą i poczucie bezpieczeństwa. Chociaż nie... wróć! Ja nigdy nie czułam, nie czuję i nie będę czuła się bezpieczna.
Nie mogę znieść tej cholernej ciszy! Dookoła mnie nikogo nie ma... ON mówił bym zawsze zadzwoniła gdy jest źle, a on przyjdzie i mi pomoże, ale ja nie nie potrafię poprosić kogoś o pomoc. Nie jestem w stanie, najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie tego zrobić.
Jak co noc dostałam, sms'a "Dobranoc kwiatuszku". Czułam wypełniającą mnie złość. Nie zasługuje na to, do cholery jasnej! Niech się ode mnie odpieprzą, od mojego (nie) życia i mojego (nie) ciała... Tylko ich skrzywdzę tak jak siebie.... Ja wiem, że jestem chuda. Naprawdę. Ja to widzę. Widzę te chude ramiona, ręce, nogi... Ale mimo to wyglądam tak jak kobieta powinna. Wcięcie w tali, biust... i co mi niby to szczęścia potrzebne? Nie wiem. Nie jestem szczęśliwa i nie zamierzam przestać się odchudzać. Mimo swojej "idealnej" jak to mówią figury, nie odpowiada mi ona. Boje się przytyć. Boję się jeść. Co jeśli jutro nagle przytyję ? Co jeśli do tego dojdzie ?!



~*~ 
Ubrałam się i wyszłam na dwór, żeby jak zwykle pobiegać przed kąpielom i snem. Te pół godziny daje mi wolność. Mogę spalić trochę jedzenia, które zjadłam. Pewnie mi nikt nie wierzy, że jem albo, że po jedzeniu zmuszam się od razu do wymiotów. Nie prawda. Czasem przygotuje sobie jakiś "posiłek", ale nawet po tak minimalnych porcjach czuję się ciężko.
Potrafię sobie mierzyć wielkość truskawek nawet. Pokroić jedną na dwadzieścia kawałków.. uwierzcie da się.

~*~ 
Po skończonym "maratonie" wróciłam do domu. Wiedziałam, że muszę się zaważyć i sprawdzić czy nie przytyłam przez to kaloryczne owoce, a dokładniej mówiąc właśnie truskawki.  Kiedyś je ubóstwiałam, ale teraz ich sam widok mnie obrzydza.
Rozebrałam się do bielizny i weszła na to okropne urządzenie. Z przerażeniem spojrzałam na ekran... nie wiem jakim cudem, ale chyba przytyłam. W sumie to sama nie wiem. W głowie kręciło mi się, a podświadomie jakbym słyszała głosy wszystkich osób, które ze mnie szydzą.
Tą męczarnię przerwał telefon. To znowu ten kretyn dzwoni...
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?-usłyszałam ten kojący głos ze słuchawki. Biała od niego taka troska, na którą ja nie zasługuję.
-Tak, wszystko okey..-mruknęłam w odpowiedzi.
-Wiesz, martwię się o Ciebie...ostatnio nie wyglądasz za dobrze, ale o tym porozmawiamy jak przyjdę, dobrze?
-Yhym-kolejne mruknięcie. On powoli zaczynał się domyślać stanów ogarniających mój organizm. Miałam mu ochotę powiedzieć by się odwalił, ale tego nie zrobiłam... Mimo wszystko on mi pomagał, a ja go raniłam... Muszę dojść do perfekcji! Jeśli całkowicie zapanuje nad swoją wagą czyli ciałem i odżywianiem, to nad emocjami też będę w stanie...

7.05.2014

Blizna Trzecia

Obok mnie przysiadł się jakiś bezdomny. Wyglądał na wygłodzonego, zmęczonego i zarazem pełnego smutku. Poczułam jak żołądek znów zaciska się z bólu. Żal mi go było... Zaraz, zaraz czy ja przejawiam współczucie?
Nie wiem, ale wyjęłam z torby portfel i dałam mu jakąś małą kwotę pieniędzy. Niestety miałam ze sobą tylko pięćdziesiąt złoty, więc tylko tyle mu dałam.
Na początku napotkałam się tylko ze zdziwionym spojrzeniem, jednak zaraz zmieniło się ono w wyrazy wdzięczności. Za co niby był mi wdzięczny? Nic wielkiego... i tak nic bym pożytecznego z tymi pieniędzmi nie zrobiła. Może jego chociaż da się uratować.
-Jesteś aniołem?-usłyszałam pytanie i odwróciłam gwałtownie głowę w stronę mężczyzny. Co on pieprzył ?
-Skąd Panu to do głowy przyszło?-spytałam, a na mojej twarzy zagościł lekki uśmieszek.
-Tylko anioły litują się nad ludźmi-odrzekł, wprawiając mnie w zaskoczenie. Wstałam z ławki i odwróciłam się napięcie w swoją stronę.
-Nie jestem aniołem.-pożegnałam go tymi słowami i ruszyłam w swoją stronę...


~`~
Gdy wróciłam do domu, moją pierwszą reakcją było wzięcie jakiś środków przeczyszczających. Po jakiś pięciu minutach musiałam lecieć do łazienki.
Gdy z niej wyszłam cała zapłakana i zmęczona, wzięłam jakąś książkę do ręki, którą miałam zamiar teraz przeczytać.
Oczywiście dotyczyła diety i ćwiczeń, bo czego by innego?
Muszę jeszcze wytłumaczyć czemu miałam płakać ? Cóż mimo iż wymioty wydają się zwykłym przeczyszczeniem są bardzo męczące dla organizmu. Cała przez to byłam osłabiona, ale nie zamierzałam z tego rezygnować. Dobrze mi z tym, że jestem przeraźliwie chuda. To nie jest tak, że nie widzę wystających kości, czy dokładniej biorąc swojego wychudzenia. Po prostu nie jestem w stanie myśleć co bym zrobiła gdybym przytyła. Samo jedzenie sprawiało mi cholernie dużo bólu. Gdy robiłam sobie głodówkę brzuch też bolał, ale jeszcze gorzej było kiedy coś zjadłam. Ten przeraźliwy ból był czasem nie do wytrzymania. Wiem czemu tak jest. Najzwyczajniej w świecie żołądek mi się zaciskał i zmniejszał z głodu. Gdy coś jadłam to miałam uczucie silnego wzdęcia, przez wrzody. Ech... wiem, że siebie krzywdzę, ale czuję taką potrzebę. Patrzę na ludzi z jakąś pogardą. Pytają się mnie co mają zrobić by wyglądać podobnie do mnie, by mieć podobną figurę i podziwiają, że waga mi nie wzrasta, a maleje i nadal według nich wyglądam świetnie. Jakby wiedzieli jak bardzo się mylą, odszczekali by każde swoje słowo. Nie zdają sobie sprawy co się za tym wszystkim kryje. To uzależnienie, strach i jednocześnie tajemnica. Tak za tym wszystkim chowa się mój własny sekret, którego nigdy nikomu nie zdradzę i tylko ja o nim wiem. Jest okropny i obrzydliwy, ale bez niego też dziwnie by to wszystko wyglądało.
Postanowiłam, że w nocy pobiegam trochę zresztą jak zwykle kiedy nie mogę spokojnie zasnąć, chociaż to też zależy . Robię też w takich sytuacjach inne rzeczy, a jakie ? To już moja sprawa...

~`~
Stoję przed lustrem i łapię się za samą skórę, a nawet można by rzecz, że nie mogę pochwycić w palce nawet skóry. Nadal jednak nie zniechęca mnie to do dalszej głodówki. Jak na razie wytrzymałam o samym chlebie i wodzie tydzień, jednak teraz chcę wytrzymać jakiś czas tylko pijąc. Jestem ciekawa ile dam radę.
Ostatnio moja matka się mną zainteresowała. W ogóle zaczęła się interesować od jakiegoś czasu. Jestem jej wdzięczna, ale nie potrafię z nią swobodnie rozmawiać, czy zwrócić się o pomoc. Nikogo nie potrafię prosić o pomoc i tak jej nie otrzymam. Nadal stoję przed lustrem...Jutro będę musiała się zważyć. Aż boje się to zrobić, ale wiem, że muszę.

6.05.2014

Blizna Druga

Kolejny okropny dzień, zresztą jak każdy inny. Tona nauki, egzaminy i narastające zmęczenie wraz z towarzyszącym przy tym stresem. Tak-codziennie byłam zestresowana tym co się wydarzy. Na mojej twarzy zagościł grymas zrodzony ze złości, smutku i bezsilności. Podrapałam sobie wczoraj ręce aż tak, że zostały jeszcze czerwone ślady. Spojrzałam w lustro z obrzydzeniem. Nie znosiłam swojego ciała, swojej osoby...
Czułam się nie tą osobą, którą bym chciała być.
Zaczynając od okropnego charakteru, braku serca i obrzydliwej osobowości oraz przeszłości-kończąc na wyglądzie zewnętrznym.
O dziwo uwielbiam sobie w takich chwilach sprawiać ból i odpływać. Co z tego, że zaraz czeka mnie egzamin ? Sięgnęłam po schowaną żyletkę w szafce i rozpoczęłam codzienny "rytuał". Miałam się za co karać. Za życie, nienawiść, uczucia. Zresztą nie mogłam sobie wybaczyć wczorajszego dnia. Nie wytrzymałam i byłam zmuszona coś wepchnąć do ust. Nadal mi z tego powodu niedobrze, czuję się ciężko, ale nie miałam siły zmuszać się do wymiotów ani brać żadnych środków przeczyszczających. W takim bądź razie mam za co się karać i krzywdzić...
Inną sprawą jest fakt, że ból fizyczny pozwalał mi zapomnieć o głodzie i problemach. Nacięłam "delikatnie" udo, a wraz z tym poleciało kilka kropel krwi. Po chwili pojawiło się znacznie więcej nacięć, a wraz z tym łzy....
~`~
Dwadzieścia minut zajęło mi pastwienie się nad swoją skórą. Myślałam już bardziej trzeźwo. Spojrzałam na zegarek leżący na pobliskiej szafce. Cholera już jest ósma, a muszę być na dziewiątą gotowa. W pośpiechu nałożyłam czyste ubranie. Niby "galowe", ale cóż pieprzyć opinię innych. To ich problem jak wyglądam nie mój.
Oczywiście moje ubrania były na mnie przyduże, przez umyślny spadek wagi, ale bałam się, że jeśli teraz zjem cokolwiek... wepchnę jakiś kawałek chleba do ust to będzie mi niedobrze i będę musiała zwymiotować, by poczuć się lepiej. Nie chcę czuć się pełna, nienawidzę tego uczucia.
W łazience obmyłam jeszcze twarz by nie było widać śladów po łzach. Nałożyłam delikatny makijaż, chodź w moim przypadku to było po prostu pomalowanie rzęs tuszem i w sumie nic więcej.
Wzięłam w pośpiechu torbę i wybiegłam z domu.
Cała się trzęsłam, ale kiedy wsiadłam do metra (przedziału) poczułam się niepewnie,  wśród otaczających mnie ludzi. Momentalnie na mojej twarzy zagościł pogodny i wymuszony uśmiech. W sumie co dnia tak robię. Powinnam już się do tego przyzwyczaić, a mimo to zawsze coś we mnie pęka kiedy to robię.
~`~
Po tym całym gównie, wracałam do domu. Stwierdziłam, że nie chcę iść z resztą swoich "przyjaciół". Nie chcę ich widzieć na oczy. W sumie nie chcę widzieć nikogo, a siebie przede wszystkim. Byłam strasznie zdenerwowana z głodu, a mimo to próbowałam opanować ten stan. Cała się trzęsłam i nie byłam w stanie utrzymać równowagi. Musiałam przysiąść na jakiejś ławce w parku i odpocząć.
Czym się zmęczyłam ? Nie wiem. Sama do jasnej cholery nie wiem ! Powodów jest wiele...
Miałam ochotę płakać, jednak nawet na to nie mam już siły. Powoli nie jestem w stanie nawet płakać, rozumiesz ? Nie mam nawet czy mam w sobie jakieś uczucia, skoro tak proste gesty zaczęły u mnie już zanikać....
Na nic już nie mam ochoty. Jeśli ktoś by mi zaproponował szybką i bezbolesną śmierć zgodziłabym się od razu, bez zastanowienia.
Śmierć musi być piękna skoro tak często się o niej marzy, nieprawdaż ?

4.05.2014

Blizna Pierwsza

Opowiem wam coś czego na pewno nikt nie chce wiedzieć, ale i tak mam to gdzieś i napisze to co chcę. To co pokażę, będzie dla was wszystkich dziwne, ale ja mam to w sumie gdzieś, tak jak wy mnie macie i to co piszę też. Mimo wszystko nie powiem, kto jest postacią, która to opisuje. Nie poznacie jej imienia czy nazwiska~

****
Od zawsze byłam szczupłą osobą, jednak mimo wszystko nie czułam się nią. Bałam się samej siebie i swojego obrazu, wyglądu, charakteru i osobowości. Moje dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, jednak jakoś dawałam radę.
Od zawsze bałam się ludzi i ich opinii, więc zaczęłam udawać, że wszystko jest w porządku. Nie przejmowałam się tym. Miałam gdzieś zdanie innych, obcych...
W "domu" to co innego. Krytyka ze strony najbliższych dotykała mnie i to bardzo . Na początku płakałam w samotności, ukrywając to przed innymi za maską uśmiechu i szczęścia. Zawsze byłam osamotniona i odczuwałam samotność, z której nie zdawałam sobie sprawy.
Po pewnym czasie z  większymi problemami ze sobą, z otoczeniem i w domu.. zdałam sobie sprawę, że nie daję rady. Ciągła krytyka ze strony otoczenia jak i rodziny źle na mnie działała. Coraz bardziej nie znosiłam siebie. Nie mogłam na siebie patrzeć...
Świat przestawał mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Ludzie byli dla mnie martwi, nie przejmowałam się nimi zbytnio, tak jak oni mną. Stałam się obojętna na świat. Nic się dla mnie nie liczyło... prócz zmiany siebie na lepsze.
Wiedziałam i nadal wiem, że to niemożliwe, ale chcę osiągnąć swój cel za wszelką cenę. Chciałabym się sobie podobać. Pokochać siebie...być kochaną, lubianą. Jednak kiedy codziennie budzę się i patrzę na siebie...to widzę potwora, nienawidzącego siebie jak i zarówno świata.
Nie mogę znieść myśli kim jestem. Inne osoby też mi to powtarzały. Jak mnie nienawidzą, jak chcą bym zakończyła swój żywot. Ich wszystkie słowa raniły. Nie dlatego, że były przykre, ale dlatego, że były jak najbardziej prawdziwe.
Tak cholernie boli świadomość kim jestem. Jaka jestem. Nie mam serca... jestem pustą osobą bez serca. Taka się stałam. Chce pomóc innym bezinteresownie, ale mimo wszystko nie lubię ludzi. A ponieważ nie lubię ludzi, to nie mogę też lubić siebie.
Chociaż wielokrotnie słyszałam, że nie jestem nawet człowiekiem, tylko zakałą ludzkości. I mieli rację~
Chcę się zmienić. Z desperacji mimo niedowagi uznałam, że muszę zmienić się. Zmienić siebie, swój wygląd i może dzięki temu też swoją osobę ?
 Za szelką cenę.

Mari Krytyczna Biel