15.05.2014

Blizna Szósta

Dziwni są Ci ludzie. Chcę ich unikać, a oni  co? Sami do mnie podchodzą, a później cierpią.... uciekam od nich, by nie ranić ani siebie, ani ich. Jednak oni są na tyle bezmyślni, że tego nie rozumieją. Ja też ich nie rozumiem. Zaintrygowało mnie pojawienie się tych dwóch chłopaków. Mierzyli mnie odmiennymi spojrzeniami. Jeden z nich wyglądał na spokojnego i życzliwego, a drugi wprost przeciwnie. Gdyby dałoby się zabić kogoś spojrzeniem, to już bym zginęła. Czego oni chcieli ? Kim są?
Takie pytania co chwila mi się nasuwały, a wraz z nimi równie dziwne myśli.
Kim ja jestem ? Czemu się przejmujesz ludźmi? Daj sobie spokój, skup się na czymś innym, daj sobie spokój. Tylko krzywdzisz innych, kretynko! Skończ....
Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś głos. Zwróciłam głowę w stronę tych chłopaków. Dopiero teraz coś zauważyłam. Nie byli normalnymi ludźmi, to widać. A może to ja jestem nienormalna ? Sama nie wiem, już nic nie wiem. Chyba ogłupiałam już do końca. Co jeśli to nie ja jestem nienormalna, ale świat wokół mnie jest chory ? Za dużo myśli... za dużo bólu.
-Kim jesteś?-usłyszałam pytanie. Jak to kim jestem? Co ? Sama nie wiem kim jestem.... Jestem potworem, obrzydliwym, brzydkim demonem krzywdzącym innych ludzi... Nienawidzę siebie. Nienawidzę swojego ciała, nienawidzę swojego charakteru. Ty głupia kretynko, rozum w końcu, że nic nie znaczysz i to twoje odchudzanie nic nie da! Idiotko siedzisz w tym od roku i co ? Schudłaś i nadal jesteś potworem! Postaraj się bardziej.... Ale jak ?
-Może odpowiesz na pytanie. Wiesz kultura tego nakazuje-mruknął drugi chłopak. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że próbowali się ze mną porozumieć. Nic do mnie nie docierało, nie mam siły na to by myśleć...
-Kim jestem ? Nie wiem-odpowiedziałam spokojnie, biorąc łyk kawy. Spojrzeli na mnie jeszcze raz, a później na siebie.
-Masz problemy ?
-Może, a co książkę piszesz ?


~*~
Nie wiem jak ani kiedy, ale umówiłam się z nimi jutro o tej samej porze na Saskiej Kępie. Mają mi coś pokazać i chyba naprawdę pójdę... Boję się, ale też i nie. Chce iść, jednak coś mnie powstrzymuje. Zwariowałaś idiotko, już naprawdę zwariowałaś... Weź się w garść, miałaś w końcu chudnąć, ale ten cholerny żołądek daje o sobie ciągle znać i boli z głodu. Musze jakoś oszukać organizm, to może tym razem ocet ?

~*~
Wypiłam całą butelkę octu i udało się. Co prawda, prawie zwymiotowałam przez ten obrzydliwy posmak, ale dałam radę. Jest koło 15, a mi niezbyt śpieszy się do domu. Nie chcę tam wracać...

~*~

Boję się. Naprawdę się boję... zmusili mnie do jedzenia i mi niedobrze. Nie dam rady, a matka i reszta moich "przyjaciół" i nawet ON mnie powstrzymuje przed wymiotami. Czemu ? Dlaczego chcą bym cierpiała i czemu mi to robią? Dlaczego ja płaczę ? Dlaczego czuję się winna ich łez ? Czemu serce mi się kraja gdy widzę jak moja "mama"-osoba, która mnie skrzywdziła teraz załamuje ręcę i płacze? Czuję się jak głupia, gruba szmata...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mari Krytyczna Biel